poniedziałek, 2 maja 2016

IV. "Informacje i Nieproszeni Goście"



  YUKIJI

Obudził mnie… hałas? 
Tak… potworne wołania o pomoc i zapach palącego się drewna.
Uniosłam powieki i spróbowałam ujrzeć jak najwięcej, niestety, mój umysł nadal był zamglony. Wszystko mnie bolało, oczy chciały się jak najprędzej zamknąć, usta pragnęły kilku kropli wody, a czoło pulsowało, jak cholera. Wydałam z siebie ciche syknięcia i podniosłam się do siadu.
Blondyn nadal leżał nieprzytomny na ziemi, za oknem widać było porażające płomienie, które zbliżały się do nas wielkimi krokami. Ale najgorsze w tym wszystkim były maski ANBU. Widziałam ich kilku i szybko ukryłam swoją chakrę, chociaż pewnie już mnie zauważyli. Problemem był Rokkusu. 
Jeżeli był ninją, to jego chakra nawet po utracie przytomności jest widoczna. Szybko wstałam i postanowiłam uciec jak najdalej i jak najszybciej. Żwawo wstałam i niepostrzeżenie przebiegłam na drugą stronę pokoju. Wyjęłam opaskę, rękawice, płaszcz i shurikeny. Założyłam to, co się nadawało i schowałam broń oraz medykamenty do torby, którą przewiązałam przez pas. To samo zrobiłam z kataną, tkwiącą teraz spokojnie w pochwie na moich plecach. Byłam gotowa i czym prędzej podbiegłam do blondyna, aby go obudzić. Był mi potrzebny. Raz, mogłam dowiedzieć się czegoś o Akatsuki; dwa, gdybym go tu zostawiła pewnie by coś z niego wyciągnęli o mojej osobie. Potargałam jego ciałem, nic. Uderzyłam go w policzek – nadal nic, żadnej reakcji. Zacisnęłam dłoń w piąstkę i z całej siły uderzyłam go w brzuch. Tym razem szybko otworzył oczy i podniósł się do siadu, łapiąc łapczywie powietrze. 
— Rokkusu, musimy uciekać. ANBU jest w wiosce, jeśli nas namierzą będzie źle. — szepnęłam do niego. Jego oczy powiększyły się o kilka rozmiarów, widać było że nie jest z tego faktu zadowolony. Ja z resztą też nie byłam.
— Cholera, teraz mnie budzisz? Nie mogłaś się pośpieszyć, un?! — Żyłka wskoczyła mu na czoło, a ja nie zamierzałam odpuścić! Krew się we mnie gotowała i musiałam mu po prostu dopiec, nawet jeżeli od tego zależy moje życie!
— Możesz łaskawie podnieść ten swój gruby tyłek i mi pomóc? Trzeba wiać! Rozumiesz, czy mam ci to przeliterować, co panie pani? 
Jeden punkt dla Yukiji, oł jee! Jego skwaszona, lekko zniesmaczona mimika twarzy mówiła sama za siebie. Przegięłam i to ostro. Zmarnowałam trochę czasu.
— Mniejsza z tym — Wstał i otrzepał się, zawieszając wzrok na mnie. — Mam pewien pomysł —  Kąciki jego ust, lekko drgnęły ku górze.
Borze szumiący, co on ma zamiar zrobić?! Nie mamy czasu na cere... a no tak. Sama się tak zachowałam, przed chwilą. 
— Streszczaj się. — powiedziałam głośnym szeptem, patrząc za okno. Nikogo jeszcze nie było widać, a jednym dobrym punktem było zgaszenie światła, które zrobiłam kilka minut przed utratą przytomności – brawo ja!
— Dzięki temu, że mam glinę mogę zrobić nam zasłonę dymną, bo jak mniemam nie masz przy sobie bombek, co?  —  Pokręciłam głową. — No właśnie. Kiedy wejdę na dach, zacznij kierować się na północ, w stronę lasu. Dołączę do ciebie.  —  Ooo, no super. Zadanie na zaufanie. Pięknie to sobie umyślił. Ja wyjdę, oni mnie złapią, a ten sobie ucieknie w stronę zachodzącego słońca, krzycząc wesolutko „Sayooonara!”. Jeszcze tego mi brakowało…
— Kłamiesz. Uciekniesz, a ja zostanę złapana. — wyrwało mi się. Rokkusu tylko westchnął i spojrzał na mnie poważnie, aż przeszły mnie ciarki. No dosłownie! Para błękitnych oczu przebijała mnie na wskroś, sugerując, że mówi prawdę.
— Nie ma czasu, przestań zajmować się takimi durnotami, tylko rób, co mówię! — Wskoczył na drabinę w ekspresowym tempie i zaczął przeć w górę, prosto na dach. Skrzyżowałam ramiona i bąknęłam pod nosem: 
— Jesteś tak głupi, że tylko zmądrzeć możesz. — Tak jak mi kazał, wybiegłam i nawet się za siebie nie odwracałam, dopóty dopóki nie usłyszałam ogromnego „BUM”!
Co jest, kurde?!
Skręciłam szyję do granic możliwości i wbiłam wzrok w blond czuprynę, rzucającą kulkami w stronę ANBU i ludzi z wioski, martwych ludzi. Wśród z nich zobaczyłam dziadka Roba. Leżał w kałuży krwi, trzymając się kurczowo dłoni swojej wnuczki, która tak jak on umierała. Chciałam pobiec i im pomóc, ale w tamtej chwili miecz samurajski jednego z ninja przebił dziadka na wskroś. Zaparło mi dech, aż stanęłam i zasłoniłam usta dłońmi. Łzy poleciały mi strumieniami po policzkach. Płakałam. I miałam konkretny powód. To właśnie pan Rob, pozwolił mi zostać w wiosce, ba! On kazał wybudować mi tą chatkę! Pomagał mi od początku i to bezinteresownie, a jego mała wnuczka, Isobu, zawsze się ze mną bawiła. Robiłam jej długie kasztanowe warkocze i pomagałam w nauce kanji. Byli świetnymi ludźmi, a ja nie zrobiłam nic, kompletnie nic, aby im pomóc. 
W tym momencie, znienawidziłam sama siebie.
Rozpłakałam się jak małe, głupie dziecko. To wszystko było naprawdę przerażające. Dłonie trzęsły mi się okrutnie szybko, zaś nogi uginały się tylko i wyłącznie pod pozostałą częścią mojego ciała.
Widziałam krew, rozcinane ciała, z których wyfruwały poszczególne narządy. Dodatkowo w tej mgle straciłam wgląd na Rokkusu, wszystko było tak jak myślałam. Uciekł, a mi nie pozostało nic innego jak bieg w nieznanym kierunku. Wiatr targał moimi włosami w każdą możliwą stronę często próbując wepchać mi się do gardła. Dusiłam się łzami, powietrzem, włosami, a nawet myślami. Sama tak dokładnie nie wiem ile biegłam, ale bardzo szybko straciłam oddech. Opadłem na ziemię i oddychałam głośno. Miałam serdecznie dosyć tego wszystkiego, tego całego bagna. Mogłam umrzeć i nie przeszkadzałoby mi to. Nie wiem też ile czasu leżałam na brudnej ziemi, ponieważ po chwili zerwałam się na równe nogi i ujrzałam trzy osoby. Mieli opaski z Konohy!
Wysunęłam lekko   głowę zza krzaków i przyjrzałam się dokładnie. Było dwóch nastolatków i dziewczyna, także w ich wieku.
Chłopak na pozór dość nietypowy. Miał przerażająco jasne blond włosy, czarno-pomarańczowy dres i dziwne wąsy na policzkach. Dostałby nagrodę za najbardziej oczojebny cosplay. Drugi był obok niego i jeśli o to chodzi – nie byli do siebie ani trochę podobni. Czarne włosy, oczy, spodnie, buty... Nagroda dla największego emo w historii ląduje w jego rękach (oj, nie sądzę xDD ten tytuł należy się tylko Sasuke! – dop. bety). I nadeszła kolej na dziewczynę. Różowe włosy, przepaski na łokciach, czerwona koszulka i czarne spodnie. Mimo, że wyglądała z nich wszystkich najnormalniej, to po ponownym przyjrzeniu się jej kłakom stwierdziłam, że adres przychodni dla ludzi chorych bardzo by jej się przydał. 
Kto normalny farbuje włosy na tak rażący kolor i to jeszcze będąc ninja? Zauważyłam, że dyskutowali o czymś zacięcie, a ja, jak to kobieta, postanowiłam ich troszkę podsłuchać.
— Też bym chciała, aby wrócił, Naruto!  — pisnęła landrynkowa kunoichi.
— To nie zmienia faktu, że my i babunia Tsunade nie robimy w tej sprawie kompletnie nic -dattebayo! — uniósł się pomarańczowy dodatek do ramen.
— Przestańcie się kłócić, w ten sposób nic nie zdziałacie! — Widać było, że emos próbuje ich okiełznać. Ale brak dobrego bata i kagańców dał się chyba we znaki. Zachowywali się jak dzikie zwierzęta! Różowa szarpała się to z jednym to z drugim wydzierając się przy tym niemiłosiernie. Włożyłam nawet szyszki do uszu, by nie słyszeć tego upierdliwego zrzędzenia! Niestety nie podziałało.
— Idiota!  — Niech to się już zakończy, błagam! Nie zamawiałam tortur na dziś! Byłam grzeczną, małą dziewczynką! Dreszcze przeszyły mnie po chwili, insynuując że zbliża się niebezpieczeństwo. Owinęłam się płaszczem i złapałam za katanę wystawiając ją przed me oblicze. Nie wiedziałam kto to może być. Czy to niedobitek z ANBU, człowiek z wioski, Rokkusu, a może prawdziwi nastolatkowie, którzy przed chwilą się kłócili! Może to były klony i zasadzili się tu na mnie?! 
Spokojnie…, powiedziałam w myślach. Przewróciłam teatralnie oczami wracając myślami na ziemię. 
Krzaki trzęsły się co kilka sekund, aż w końcu wyłoniła się z nich blond czupryna. Mogłam w końcu odetchnąć z ulgą. Przybył mój książę z bajki na wyimaginowanym rumaku! Proszę państwa, oto kobieta z głosem faceta!
— Naprawdę cię nienawidzę. — Spojrzałam na niego wzrokiem płatnego zabójcy. Najchętniej dorwałabym się do niego i wybiła kilka zasad piąstką, ale kobiety tak nie robią. Kobiety są pięknościami o nadnaturalnych kształtach i ubogim odzieniu, okryte wiązanką morderczych zachowań, godnych przestępcy. O czym ja tak właściwie pomyślałam...
— Daruj sobie, te niesnaski. To niedobitki z Konohy i nie są tacy słabi, jak ci się wydaje. — Wychodzi na to, że nadal jestem najmniej doinformowana o wszystkim co tu się dzieje. Nie będę tego zwalać na pisiont lat spędzonych w wiosce skał, ale to przechodzi ludzkie pojęcie! Chcę wiedzieć wszystko, tylko żeby głowa od tego nie urosła. Bycie monstrum z wodogłowiem mi nie odpowiada.
— Przecież wiem, idioto! — Zdzieliłam go w głowę piętą. Ma się ten refleks, kurde balans! — Tak właściwie to jak mnie tu znalazłeś? Myślałam, że zabierzesz siedzenie i uciekniesz tam gdzie raki zimują.  — To nie moja wina, że jadaczka cały czas się otwierała i nie chciała domknąć. Musiałam się po prostu do kogoś odezwać, a że to jedyna osoba, jaką znam i jestem w całkiem przyjemnych rachunkach, to sory memory ale Rokuś pocierpi.
— Idiotko, bo cię usłyszą! — Usłyszałam głośne „klasp”. Blondyn uderzył się otwartą dłonią w czoło. I kto tu się głośno zachowuje, do jasnej cholery! On! On! Wybierzcie jego! To Pokemon! 
Westchnęłam ciężko, krzyżując ręce na piersiach. Moja mina wyglądała, jakby ktoś właśnie wyprowadził mnie z równowagi, a czoło pokryła znaczna ilość żyłek. Wdech i wydech, nic tu nie pomoże, trzeba skopać mu tyłek i tyle!

DEIDARA

— Shannaro!  — Znałem ten okrzyk i wiem, że nie zwiastuje nic dobrego! To ta różowa, która zabiła Dannę! Nie było nawet chwili na ucieczkę, kiedy z impetem uderzyła w ziemię pięścią, przedtem wybijając się z najwyższej gałęzi drzewa. Myślałem, że umarłem! Jednakże uczucie ogromnej chakry tak znanej i upierdliwej postanowiło otworzyć mi oczy. Rozejrzałem się i co zobaczyłem?
Yukiji stała kawałek za zniszczoną podłogą razem ze mną, byliśmy otoczeni ogromną chmurą, zbitą z fioletowej energii. To było Susanoo, nic bardziej pewnego. Tylko co tutaj robi? Jest tu Itachi, może Sasuke? Kij z tym! Mojego tyłka nie będzie ratował żaden Uchiha, ale na razie ja sobie tu tak postoję.
— To... niemożliwe  — Różowowłosiasta była w ogromnym szoku, ale bądź co bądź podzielałem jej emocje. Yukiji ma sharingana? Więc jak go zdobyła, zabiła kogoś i odebrała oczy czy jest z klanu Uchiha? Nie, to nie możliwe. Oni zostali wymordowani przez Itachiego, tylko Sasuke ocalał. Nic tu się nie trzyma kupy.
Spojrzałem na twarz dziewczyny, nie wyrażała żadnych emocji. Po policzkach spływała krew, a wargi były przygryzione. Chyba mocno się stresowała, poznałem to po zaciśniętej prawej ręce. W lewej trzymała katanę i była gotowa na każdy atak. Mimo wszystko nasza dwójka nie ma najmniejszych szans z Kyuubim, który drzemie w brzuchu Naruto... Chwila, co to za uczucie? Czy ja się właśnie boję...? Ten ucisk w piersiach, kołatanie serca, pot spływający po twarzy i, co najgorsze, trzęsące się ręce. To nie może być prawda. Muszę wyciągnąć nas z tego bagna!
Włożyłem dłoń do kieszonki po glinę, lecz Chikara od razu wyrzuciła ją stamtąd. Spojrzałem na nią jak na furiatkę, którą była, ona tylko pogroziła mi wzrokiem i wróciła do zgrywania twardzielki. Kobiety...
— To trochę uciążliwe, nie sądzicie? Nie przygotowałam poczęstunku na wasz przyjazd...  — Mówiła wolniej i bardziej arogancko. Była pewna siebie, pewna że wygra i to przy małym wysiłku. Czy ta baba chociaż raz nie skontroluje sytuacji i nie wymyśli ciekawszego planu, niż bezmyślna gadka i atak? Typowa... Uchiha.
— Jesteś z klanu Uchiha? — Czarno-włosy wyłonił się zza krzaków ze swoją bezuczuciową miną. Po Naruto nie było śladu, więc to oczywiste że zacząłem się rozglądać. Ten palant może być wszędzie! Ostatnim razem, kiedy na niego polowałem, o mało mnie nie zabił! Trzeba być ostrożnym. Szepnąłem do niej:  — Jest tu jeszcze Kyuubi, w brzuchu wkurzającego nastolatka o blond włosach. Bądź ostroż… na.  — Spaliłem buraka, ale szybko powróciłem na właściwe tory. Czekała nas ciężka walka, więc nie mogę tak sobie podrywać kobiet, które znam ledwo cztery dni! To się nazywa kalejdoskop…
— Uchiha Yukiji. A ty landrynko z pączkiem na koszulce?  — Jej kąciki ust podniosły się delikatnie. Warstwa Susanoo podzieliła się na dwie. Jedna mniejsza opatuliła całe moje ciało, druga wręcz ogromna chroniła Chikarę… Uchihę kurde! Spoufalam się z Uchihą! Strzeliłem kolejnego placka, odwracając się i ulatniając kawałek dalej, aby odszukać tego durnia. Jeśli kręci się gdzieś w pobliżu, jesteśmy zagrożeni.
— Gdzie jest Sasuke –dattebayo?!  — Cholera jego jasna jak słońce mać! Pobiegłem w złą stronę! Gdy tylko się odwróciłem Uzumaki zaatakował Yuki swoim rasenganocośtam, na szczęście pancerz Susanoo był cholernie wytrzymały i nic nie poczuła. Mrugnąłem kilka razy oczami i dokładnie przyjrzałem się płaszczu, który założyła. Był postrzępiony, jakby ktoś przejechał po nim kosiarką, ale to mój kawałek garderoby! To płaszcz z Akatsuki! Jak to możliwe, że ona go ma, un?!
— Amaterasu! — Płomień pokrył ciało różowej, która natychmiastowo zaczęła krzyczeć i cierpieć. Bezuczuciowy gostek ruszył na pomoc swojej przyjaciółce, ale w tym wypadku nie wiem czy jest w stanie coś zdziałać. Ognia Amaterasu nie da się ugasić, przynajmniej tak bełkotał Itachi, chwaląc się swą inteligencją na każdym zebraniu, un!   Mimo, wszystko postanowiłem przyłączyć się do tej dziewczyny i jej pomóc w jakimś stopniu. Skoro ma taką moc, to na pewno przyda się w planie Sasoriego! Trzeba tylko ją jakoś przerzucić na stronę Akatsuki... to będzie trudne, ale przyjmuję wyzwanie!

Dobra oficjalnie jestem wykończona. 
Wypompowałam z siebie trochę chakry na ten rozdział i jak widać, to mnie przerosło. 
Tak bardzo chciałam coś dla was napisać, ale był brak odezwu.. weny no i chęci do jakiegokolwiek skrobania. Jeśli jest tu ktoś kto czyta blog o Fairy Tail, to niech mi powie czy mam go zawiesić czy w ogóle porzucić bo dołek niesamowity.
Ale teraz, nie będę was już przygnębiać! Daję wam rozdział i piszę V! Tak piszę! Tym razem naskrobię bitę 10 stron i nie ma być tu żadnych marudzeń! 
Do czerwca! 
Uchiha Hinata

1 komentarz:

  1. Deidara pokemonem :3 Rozdział jak zwykle zarąbisty. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń